W 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego…

Powstanie Warszawskie było największą bitwą, stoczoną przez Armię Krajową jako organizację podziemną podczas II wojny światowej z  niemieckimi wojskami okupacyjnymi, zakończone militarną klęską, jednak moralnym wielkim zwycięstwem. Była to heroiczna,  osamotniona walka, ponadto na tle dywersyjnych działań  propagandy sowieckiej,  a przecież Polska należała do państw koalicji antyhitlerowskiej…

W 80. rocznicę tych wydarzeń prezentowaliśmy na okolicznościowej, badawczej ekspozycji udział w nich ok. 130 Ciechanowian: LINK

Dzisiaj szerzej przypominamy postać najmłodszego, nieprzeciętnego  ciechanowskiego bohatera Powstania Warszawskiego:

Andrzeja Brzęczka ps. „Księżyc” (1928-2011)

Liczący wówczas niespełna 16 lat  Andrzej Maciej Brzęczek (1928-2011), ps. „Księżyc” pełnił niebywale odpowiedzialną funkcję w Szarych Szeregach – był  bezpośrednim  łącznikiem  szefa  Harcerskiej Poczty Polowej ppor. Kazimierza Grendy, ps. „Granica”. Urodził się 27.11.1928 r. w Ciechanowie jako syn Mariana  Brzęczka – cenionego przysięgłego księgowego w syndykacie rolniczym,  kontrolera w mazowieckich elektrowniach i Marii z d. Kołakowskiej. Ojciec miał za sobą udział w niepodległościowej organizacji POW, a także uczestniczył w wojnie 1920 r. Po wybuchu II wojny światowej , brał udział, jak wspominał syn,  w ewakuacji polskiego złota za granicę. Z Rumunii przedostał się później do Turcji, potem Syrii, a po wstąpieniu do Brygady Karpackiej, walczył pod Tobrukiem, później także pod Monte Cassino.

Niespełna 11-letni  Andrzej, który do wybuchu wojny w 1939 r. ukończył 5 klas szkoły podstawowej,  został z matką. Jednak po trudnych doświadczeniach związanych z okupacją niemiecką, został  w 1940 r. „przerzucony”  przez zieloną granicę do Warszawy. Zamieszkał u siostry ojca Moniki Sadkowskiej przy ul. Wspólnej 26 / 26.  W stolicy  kontynuował  naukę  w zakresie szkoły podstawowej,  a następnie  w II Męskim Gimnazjum Handlowym przy ul. Wilczej 41. Był także ministrantem w parafii św. Aleksandra przy Pl. Trzech Krzyży. Pod wpływem kolegów z tego środowiska na przełomie 1943/1944  wstąpił do Szarych Szeregów. Wiele czasu z tego tytułu spędzał na różnego rodzaju zajęciach sprawnościowych, w tym także   w podwarszawskich miejscowościach, m.in. w Markach. W Warszawie nad Wisłą uczył się pływać. Musiał też poznać specyfikę zabudowań na Śródmieściu Południu aby poruszać się swobodnie  zaułkami po konkretnych ulicach. Natomiast od 1944 r., kiedy  były przygotowywane różnego rodzaju przejścia ulicami poprzez poprzebijane piwnice w poszczególnych  zabudowaniach – był zobowiązany to wszystko opanować.  Wszystkie zajęcia konspiracyjne wiązały się  z dłuższym przebywaniem poza domem. Złożona przysięga o zachowaniu tajemnicy zaangażowania w Szarych Szeregach uniemożliwiała wytłumaczenie się wujostwu z długich niejednokrotnie nieobecności. Dla jej zachowania zniósł nawet tygodniowy” areszt”  wuja o chlebie i wodzie. O swojej przynależności do konspiracji przyznał się cioci dopiero na Wielkanoc 1944 r. , kiedy poprosił ją o uszycie mundurka. Życzenie bratanka zostało spełnione i udał się w nim na zgrupowanie, które miało miejsce na ul. Marszałkowskiej 95 (róg Żulińskiego) 29 lub 30 lipca 1944 r.   W dniu 1 sierpnia, w godzinach porannych stemplował legitymację  upoważniającą na  zniżkę na koleje i tramwaje, a w 2 godziny po wybuchu Powstania, został pierwszy raz ranny odłamkiem pocisku czołgowego, który  odbił się na niego po uderzeniu we framugę okna. Jednak już 2 lub 3 sierpnia, jak wspominał w relacjach ( w zbiorach MPW) został wybrany przez druha „Granicę” na swojego osobistego łącznika.

Było to dla niego wielkie wyróżnienie. Twierdził , iż  sprawił to mundurek, który swoim kunsztem przyciągał uwagę. Wykonywał bardzo odpowiedzialne zadania. Przede wszystkim  przed północą musiał chodzić do Śródmieścia, na ul. Świętokrzyską, gdzie mieścił się główny urząd Harcerskiej Poczty Polowej. Tu nasz niespełna 16 letni  harcerz odbierał od oficera służbowego hasło  na kolejny dzień, które musiał zapamiętać i przekazać przełożonemu do Oddziału przy ul.  Wilczej 41, do znanego mu budynku, w którym wcześniej mieściło się jego Gimnazjum. Hasło służyło powstańcom do przemieszczania się zamiast przepustki.  Żeby łatwiej je zapamiętać, a także w razie ewentualnego zginięcia jednego powstańca, w wyprawach tych uczestniczył najczęściej z kolegą lub koleżanką. W  ciągu dnia z punktu HPP przy ul. Wilczej 41,  zgodnie z poleceniami jej komendanta druha „Granicy”, roznosił listy we wskazane miejsca, niejednokrotnie o znaczeniu strategicznym. Było to również bardzo niebezpieczne zajęcie, zagrożone obstrzałem w każdej chwili przez tzw. gołębiarzy  snajperów. Jednak chętnie i z odpowiedzialnością przyjmował wszelkie polecenia. Podczas wykonywania swoich zadań nasz Zawiszak  był świadkiem wielu ważnych wydarzeń powstańczych, m.in. widział jak padła PASTA, jak powstańcy prowadzili niemieckich jeńców do PKO.

W dniu 2 września został  ciężko ranny w lewe udo na Placu Trzech Krzyży. Miał wyrwane ok. 10 cm kości. Niemal chwilę przed tym ratował wraz z kolegami  ludzi i naczynia liturgiczne z zapadającego się w ruinę od niemieckich ostrzałów kościoła, gdzie wcześniej służył  do Mszy św. jako ministrant. Leczony był w polowym szpitalu wojskowym na ul. Mokotowskiej 55, chociaż groziła mu amputacja nogi. Jednak do końca życia pozostał inwalidą.

Po kapitulacji, wagonem bydlęcym, w bandażach i gipsie,  przewieziony został wraz z innymi rannymi do  jednego z największych niemieckich obozów jenieckich Stalag  IV B  w saksońskim Zeithein. Tam otrzymał numer jen. 305307. W wywiadzie (zb. MPW)  nawiązywał do niebywałego głodu, który tam panował. Obóz ten został  zajęty  przez Rosjan 28 kwietnia 1945 r. Dzięki ciężko rannemu inżynierowi z Ukrainy poznał wiele  kulis związanych z Powstaniem, które dotyczyły postawy Rosjan, m.in. faktu, iż  poprzez ulotki nawoływali  Polaków do przyłączenia się do nich w celu „oswobodzenia” Warszawy. Po tym  zdecydował  po dwóch miesiącach  o ucieczce z obozu do strefy amerykańskiej. Dokonał tego wraz z grupą kilku kolegów. Był to nie lada wyczyn, gdyż on i jeszcze dwóch kolegów poruszali się o kulach. Większość drogi  zostali przewiezieni samochodem, przykryci słomą. Jednak ok. 20 km, przez różne wertepy, przeszli pieszo do obozu amerykańskiego  w  Grimma. Z uwagi na otwarte rany przenoszono go z jednego szpitala do drugiego, aż wreszcie został przewieziony do brytyjskiej strefy okupacyjnej w Northeim, gdzie mieścił się obóz przejściowy dla byłych żołnierzy AK. Stamtąd, w drugiej połowie sierpnia 1945 r. sanitarki I Dywizji Pancernej gen. S. Maczka przetransportowały wszystkich rannych do Meppen. Tam zdecydowano żeby wymagających dłuższego leczenie szpitalnego przewieźć do Anglii. W ten sposób Andrzej Brzęczek znalazł się w  szpitalu wojennym w Iscoyd Park, gdzie przebywał od września 1945 r. do końca maja 1946 r.  Po opuszczeniu szpitala podjął naukę w  Gimnazjum  Handlowym w Glasgow, które ukończył. Do grudnia 1947 r. (do momentu likwidacji) służył jednocześnie w Polskich Siłach Zbrojnych pod dowództwem brytyjskim.  Miał potem problemy w znalezieniu pracy. W 1954 r. wraz z kolegą otworzył spółkę – zakład kaletniczy, który potem prowadził jego syn. W 1956 r. ożenił się z Jadwigą Wiśniewską, z którą miał troje dzieci: Bożenę (ur. w 1957 r.), Janusza (ur. w 1959 r.) i Marię – Jolantę (ur. w 1962 r.).

W 1992 r. odznaczony został Krzyżem Walecznych. Była to realizacja odnalezionego po 48 latach przez jego dowódcę rozkazu samego płk. Antoniego Chruściela „Montera” z 01.10.1944 r. Zawierał on wykaz nazwisk zasłużonych Powstańców, które wytypował do nadania tego Krzyża. Uhonorowany był także  Krzyżem Armii Krajowej i Warszawskim Krzyżem Powstańczym.

Zmarł w Wielkiej Brytanii16.12.2011 r. Urna z jego prochami spoczęła 23.03.2012 r. w grobie rodzinnym na cmentarzu w Ząbkach.

Cześć Jego pamięci i wszystkim Bohaterom Powstania Warszawskiego!

dr Bogumiła Umińska

Przy opracowaniu artykułu wykorzystano materiały Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie