Obraz „Prządka” Adama K.F. Ciemniewskiego ze zbiorów MSM

Zima  –  to pora roku , która kojarzy się nam ze śniegiem, mrozem, zamiecią śnieżną, zabawą na sankach, rzucaniem śnieżkami oraz skrzącym się w słońcu ośnieżonym białym podwórkiem.  Kojarzy się tym, którzy urodzeni są nieco wcześniej i takie obrazy mają w swojej pamięci. Niestety ocieplający się klimat z roku na rok powoduje , że nowe, młode pokolenia nie będą miały takich wspomnień .  Pozostanie im jedynie stara fotografia lub namalowany obraz jakiegoś malarza bardziej  lub mniej znanego. Na przełomie XIX i XX wieku dominowało malarstwo realistyczne, uwzględniające detale w całej kompozycji płótna. Tak malowało wielu polskich artystów, wśród nich wyróżniali się; Julian Fałat  czy Józef Chełmoński, rozkoszując się w pejzażach zimowych.  W naszym Muzeum w kolekcji malarstwa tego okresu, szczycimy się obrazami Adama K.F. Ciemniewskiego.  Galeria jego obrazów prezentowana jest w Gołotczyźnie w dworku Aleksandry Bąkowskiej.  Jednym z tych niebanalnych dzieł jest obraz „Prządka” , który niczym stara barwna fotografia oddaje klimat mroźnej i śnieżnej zimy sprzed ponad 100 laty, bo malowany w 1906 roku. Na obrazie widoczne są centralnie dwie postacie: dziewczynka starsza, ubrana jest ciepłe paltko, niesie kołowrotek do przędzenia wełny,  druga nieco mniejsza  stoi obok niej, skąpo ubrana, skulona z zimna, z rączkami schowanymi pod fartuszkiem. Wokół nich dużo  śniegu, nad głowami  wisząca gałąź grubo zaśnieżona, za nimi w opłotkach widoczny fragment chaty z małym żółtym światełkiem w oknie, dający nastrój i ocieplenie całemu obrazowi. Obraz bajkowy, pełen nostalgii, nie adekwatny do współczesnych dni w zimowej porze roku.

 

opracowała: Elżbieta Długołęcka

Czytaj więcej

Egzekucja na ciechanowskim zamku…

Czy wiecie, że 78 lat temu na ciechanowskim zamku odbyła się egzekucja? Niemiecki sąd doraźny skazał na karę śmierci czworo żołnierzy Armii Krajowej. Sądy te, wydawały wyroki bez przesłuchania i często pod nieobecność oskarżonego. Więźniowie z orzeczoną karą śmierci byli przekazywani żandarmom do wykonania wyroku w publicznej egzekucji. Z relacji naocznego świadka pana Roberta Bartołda, wiemy jak to się odbywało.
17 grudnia 1942 roku na dziedzińcu zamku stanęła szubienica z czteroma pętlami. Przy szubienicy stał żandarm, a wokół zamkowych murów licznie gromadziła się spędzona siłą przez niemieckie wojsko ludność miejska. Gdy już zgromadzono odpowiednią ilość mieszkańców Ciechanowa, na tę publiczną egzekucję przez powieszenie, dopiero wprowadzono skazanych. Były to dwie kobiety i dwóch mężczyzn, ręce mieli skrępowane drutem. Szturchani przez żandarmów weszli na stół, który stał pod szubienicą.
Niemcy z tłumu wyciągnęli młodego chłopaka Romana Konwerskiego ze wsi Kąty i nakazali mu nałożyć skazanym pętle na szyje. Mimo, że na dziedzińcu zamku wówczas przebywało ponad dwa tysiące osób, panowała potworna cisza i nagle rozległ się głos chłopaka „Ja Braci swoich wieszać nie będę”. Za co został zbity, skopany i zawleczony za nogi, aż do Ratusza a stamtąd zawieziony później do obozu w Matthausen, gdzie zginął.
Następnie hitlerowcy z tłumu wyciągnęli sołtysa, który widząc jaki los spotkał jego poprzednika, założył trzęsącymi rękami pętle na szyje skazanych.
Stali z pętlami na szyjach, aż do zmroku, a sterroryzowana publiczność musiała się temu przyglądać, płacząc lub modląc się. Ci, którzy odwracali wzrok lub zamykali oczy, byli bici. Po około trzech godzinach oczekiwania, na dziedziniec zamku weszło dwunastu żołnierzy gestapo, w żółtych mundurach ze swastykami. Stanęli przy szubienicy i odczytano po niemiecku wyrok, potem jeden z Niemców przetłumaczył wyrok na polski „Skazuje się ich na śmierć, za to, że dążyli do oderwania tych odwiecznie niemieckich ziem od tysiącletniej Rzeszy.”
Wówczas jeden ze skazańców Tadeusz Jurecki, uczeń ciechanowskiego gimnazjum krzyknął głośno: „Niech żyje Polska!” a reszta powtórzyła za nim: „Niech żyje Polska!”, wtenczas gestapo wyrwało im spod nóg stół, na którym stali. Kiedy ciała skazanych zakołysały się, od murów zamkowych echo odbiło czterokrotnie słowo Polska… Polska …Polska …Polska i umilkło.
17 grudnia 1942 roku zginęli:
Tadeusz Jurecki – kierował wywiadem Armii Krajowej w Ciechanowie;
Bolesław Nodzykowski – podoficer z 13 pp w Pułtusku;
Kazimiera Grzelak – kolporterka prasy, związana z ruchem oporu;
Zenobia Jelińska – łączniczka Armii Krajowej z Przasnysza.
Wieczna chwała bohaterom!
opracowała: Adiunkt Agnieszka Magalska -Banach
Czytaj więcej

Historia jednego eksponatu- Butelka z apteki W. Ranieckiego w Ciechanowie.

Butelka z apteki W. Ranieckiego w Ciechanowie.
Wacław Raniecki (1875-1954) farmaceuta, właściciel aptek przy ul. Śląskiej oraz ul. Małgorzackiej w Ciechanowie. Pochodził z zasłużonej rodziny ciechanowskich aptekarzy – jego ojciec (Antoni Raniecki) i dziad (Walenty Wolski) byli farmaceutami. W okresie międzywojennym piastował funkcję wieloletniego radnego miejskiego, ławnika, jak też burmistrza oraz wiceburmistrza Ciechanowa. Przyczynił się do budowy elektrowni miejskiej, szkoły przy ul. Orylskiej, regulacji rzeki Łydyni. Wydawał leki dla biednych. Wspierał materialnie przedsięwzięcia straży pożarnej w Ciechanowie, pełniąc funkcję jej długoletniego naczelnika. Był również naczelnikiem zarządu Komunalnej Kasy Oszczędności. Ponadto wymieniany jest jako jeden z założycieli Banku Mieszczańsko-Rolniczego. Aktywnie udzielał się w wielu lokalnych organizacjach: był sekretarzem Zarządu Ciechanowskiego Koła Cyklistów, członkiem oddziału Towarzystwa Kultury Polskiej, zasiadał w zarządzie PCK, działał też w Towarzystwie Dobroczynności. Ożenił się z Marią Zakrzewską, również osobą bardzo zasłużoną dla Ciechanowa, m.in. na polu tajnego nauczania, czytelnictwa, która przyczyniła się do utworzenia biblioteki publicznej w mieście. W. Raniecki pochowany został w grobowcu rodzinnym na cmentarzu parafialnym przy ul. Płońskiej w Ciechanowie.
________
Butelka z apteki W. Ranieckiego w Ciechanowie, szkło niebieskie, prześwitujące, wys. 24 cm, śr. podstawy 9,5 cm, pocz. XX w. Na butelce widoczny szlifowany orzeł carski, opatrzona została napisem w jęz. rosyjskim i polskim o treści: Apteka W. Ranieckiego w Ciechanowie.
opracowała: Adiunkt Urszula Adamiak
foto: Zdzisław Smardzewski
Czytaj więcej

Eksponat dnia: Lampka chanukowa  w kulturze żydowskiej

Wśród zbiorów Działu Sztuki w kolekcji judaików, na stałej ekspozycji, w budynku przy ulicy Warszawskiej 61, znajdziemy lampkę chanukową z przełomu XVIII i XIX w. wys. 28,5 cm, szer. 30 cm, srebro repusowane, odlew, lutowanie i grawerowanie. Lampka na prostokątnej podstawce wspartej na czterech nóżkach z herbowym ekranem, ozdobionym menorą podtrzymywaną przez dwa lwy, górą zwieńczona koroną trzymaną  po bokach przez dwa pawie, których opadające ogony dotykają zawieszonych małych kieliszków, zwanych szamesami a służących do trzymania zapasu oliwy. Dół lampki to listwa na podstawce, z osadzonymi w rzędzie ośmioma  kieliszkami palnikowymi na oliwę.

Przez osiem kolejnych dni po zachodzie słońca o zmroku zapala się na lampce chanukowej światło, zaczynając od jednego w pierwszym dniu, pali się ono przynajmniej przez 30minut. W kolejnych dniach zapala się o jedno więcej. Istotne jest to aby lampki chanukowe nie oświetlały wnętrz na potrzeby pracy, ich światło ma być czyste, oddawać świadectwo cudu odzyskania i poświęcenia ołtarza przez Żydów w Świątyni Jerozolimskiej. Dlatego też ustawiane są w oknie na parapecie lub wieszane na drzwiach wejściowych od ulicy. Każda rodzina żydowska posiada taką lampkę lub świecznik.

Chanuka to jedno z najważniejszych i radosnych świąt w judaizmie. Nazywane Świętem Świateł, które zapala się za cuda, za boje, za wybawienie narodu żydowskiego spod panowania Greków w 165 roku p.n.e.  Izrael był państwem podbitym przez Greków, którzy zabraniali Żydom tradycyjnych rytuałów a Świątynię Jerozolimską przekształcili w przybytek kultu boga Zeusa. Podczas walk powstańczych wydarzył się cud nieliczna grupa  Żydów pokonała Greków. Oczyścili świątynie, przywrócili jej godność ponownie poświęcając. Dla upamiętnienia tych wydarzeń uczyniono święto radosne Chanuka.  Jest to święto ruchome i według kalendarza gregoriańskiego przypada na okres listopada i grudnia . Wypada też często około świąt chrześcijańskich Bożego Narodzenia. Również panuje zwyczaj dawania sobie prezentów i upominków, dzieciom pieniążków, z których 10% muszą przeznaczyć na datki ubogim.  Rodziny są razem , spędzają ten czas na wspólnych grach i zabawach, odwiedzają się i goszczą. Organizują spotkania towarzyskie.

                                                   Opracowała: Elżbieta Długołęcka

 

Czytaj więcej

Pojemnik na etrog-w kulturze  judaistycznej.

W zbiorach  Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie znajdują się  pojemniki na etrog, każdy z innego materiału:  z porcelany, ze srebra w kształcie gruszki i z orzecha kokosowego.  Obejrzeć je można na stałej wystawie judaistycznej w budynku przy ul. Warszawskiej 61

Pojemnik przeznaczony jest do noszenia etrogu na modlitwy w synagodze w czasie Święta  Sukkot.Ma on różne kształty, często wykonany ze srebra, porcelany, bogato zdobiony, biedniejsza wersja to drewniana skrzyneczka.Owoc podczas modlitwy w synagodze trzymany w lewej ręce od serca symbolizuje Żyda studiującego Torę i wypełniającego przykazania Boże.

Co to jest etrog

Etrog to owoc z gatunku cytrusów, rośnie na pachnącym krzewie i sam też roznosi piękną woń. Kształtem przypomina większą wydłużoną cytrynę o grubej pomarszczonej skórce. Na Święto Sukkottrwające siedem dni, wybierany jest ze szczególną uwagą i troską. Musi być koszerny, świeży, bez przebarwień, bez plam, najmniejszego uszkodzenia i z zachowaną wypustką w całości na wierzchołku oraz ogonkiem z drugiej strony, które to nie mogą odpaść przez wszystkie dni święta. Podczas obrządku w synagodze etrog jest najważniejszy, trzymany w lewej ręce od serca, w prawej zaś bukiet zrobiony z gałązek mirtu, palmy daktylowej i wierzby. Recytowane są psalmy, a z owocem i z bukietem Żyd kołysze  się w górę i w dół wykonując jednocześnie obroty na cztery strony świata, oddając cześć i chwałę Stwórcy darów.    Święto Sukkot/ po polsku Święto Szałasów, Namiotów lub Kuczki /jest to święto radosne , upamiętniające mieszkanie w szałasach i namiotach podczas ucieczki Izraelitów z Egiptu i czterdziestoletniej wędrówce ich przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Po modlitwach w bóżnicy rodziny zbierają się w namiotach lub szałasach zrobionych na tę okoliczność, by razem móc biesiadować, bawić się i cieszyć świętem. Ważnym elementem namiotu było pokrycie dachu. Musiał być wykonany z naturalnego materiału , najczęściej z gałęzi i tak aby nocą widoczne były gwiazdy, a w dzień było trochę cienia,mniej wpadało światła słonecznego, trochę spadło kropli deszczu , aby wszystko to przypominało pielgrzymowanie.

 Owoc etrogu nazywany jest również „jabłkiem rajskim” lub  „złotym jabłkiem”, który zerwała Ewa w raju popełniając grzech pierworodny.  Istnieją wierzenia, że kobiety ciężarne spożywając etrog rodzą pachnące dzieci, a jedzącym podczas rodzenia –  owoc przynosi ulgę. Odgryzienie szypułki po Święcie Sukkot i przechowanie jej pod poduszką również zapewni kobiecie lekki poród. Zjedzenie zaś szypułki i brodawki z wierzchołka po tym święcie –  gwarantuje męskiego potomka.

 

opracowała:  Elżbieta Długołęcka

Czytaj więcej

Powieść „Cyrkówka Marianna” już w księgarniach.

W październiku 2020 r., na rynku wydawniczym ukazała się powieść pt: „Cyrkówka Marianna”, opowiadająca o powojennym losie Marianny Razik – artystki ludowej z Mdzewa pod Strzegowem i jej męża Franciszka. Autorem powieści jest pisarka Anna Fryczkowska. Powieść jest tym bardziej ważna, gdyż jej bohaterką jest wybitna twórczyni z ziemi ciechanowskiej, której pokaźną grupę obrazów (makat) można oglądać na wystawie stałej w Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie.  Na tej samej ekspozycji prezentowane są również rzeźby brata naszej bohaterki – Jana Razika.

Książka powstawała dwa lata. Zaczęło się od wizyty Anny Fryczkowskiej w Spichlerzu nad Wisłą Muzeum Etnograficznego w Płocku. Jej uwagę przykuł wtedy obraz, nietypowy dla twórców ludowych (malują głównie świątki albo sceny z życia wiejskiego). Była to scena z występu cyrku. Kiedy się bliżej przyjrzała malowidłu, okazało się, że jedną z osób występujących na scenie była sama autorka tego dzieła  – Marianna Razik.

– Obraz był fascynujący, a historia jeszcze bardziej kręcąca i wtedy pomyślałam, że trafiłam na osobę, o której chciałabym napisać – wspomina tamto zdarzenia autorka.

Pisarkę, po lekturze informacji o Mariannie Razik zainteresowało oprócz talentu malarskiego, także jej życie. Była to dziewczyna z niedużej wsi. Przed wojną otarła się o wielki świat, ale nie miała dużego doświadczenia życiowego. Tuż po wojnie poznała wracającego z obozu koncentracyjnego atletę cyrkowego Franciszka Razika. Szybko się w sobie zakochali, szybko się pobrali i szybko wyruszyli w trasę cyrkową.

– Trzeba mieć odwagę i fantazję, żeby coś takiego zrobić. Trzeba mieć odwagę, żeby przez 23 lata jeździć po Polsce z występami i, żeby codziennie ponawiać tę decyzje. Kolejny akt odwagi, to żeby przed 60-tką zacząć malować i odnosić sukcesy w tej dziedzinie  – podkreśla Anna Fryczkowska.

W różnych źródłach podawane są różne informacje na temat Marianny. Nie wiadomo do końca, czy Franciszek Razik był obcym mężczyzną, czy dalekim kuzynem bohaterki. Niektórzy uważają, że to niezwykły przypadek, iż nosili to samo nazwisko. Jedno jest pewne, pokochali się i pobrali w ciągu kilku dni. Piękna historia  wspaniałej miłości była wyzwaniem dla pisarki.

Pierwotnie autorka miała zatytułować powieść „Czwarte życie cyrkówki Marianny”, gdyż uważa,                   że właśnie tyle żyć w sobie zmieściła. Pierwszy etap, to okres życia na wsi młodej dziewczyny, która w wieku 15 lat wyjechała na służbę do Warszawy, awansowała i została nawet pomocą w gabinecie dentystycznym. Drugi okres, to czas wojny i trauma dla Marianny oraz całego jej pokolenia. Kolejny czas, to życie wędrownej cyrkówki i dwuosobowego cyrku. Ten etap stał się motywem dla powieści. Ostatni i równie bogaty był czas powrotu do Mdzewa i malowanie obrazów (zwanych makatami) i odniesienie sukcesu artystycznego na tym polu.

Marianna Razik wyprzedziła całe pokolenia i może się stać inspiracją dla wielu współczesnych kobiet. Przez dwa lata pisania książki, autorkę fascynowała i zarażała odwagą. Dlaczego? Dlatego, że nie szła na kompromisy, jeśli chodzi o malowanie i występowanie. Ona miała  potrzebę wyrażania artystycznego i tego się trzymała. Para cyrkowców często nie dojadała, niewiele zarabiała, a nawet  głodowała. Jednak Marianna trwała przy swojej miłości i tym, co sobie wymyśliła. Utrata dwojga dzieci (zmarły w wieku niemowlęcym), też wpłynęło na jej dramat jej życia.

– Nigdy nie poznałam swojej baterki, dlatego napisałam pytania, których nigdy nie zdołam zadać Mariannie. Pytania rozrosły się do dwóch stron. Myślę, że artystka nie lubiła mówić  o traumatycznych chwilach swojego życia. W Strzegowie, w izbie jej pamięci znajduje się dzienniczek snów, gdzie spisywała te chwile. Pisze w nim o tym, że często śniły jej się dzieci. Jednak tej traumy nie okazywała. Zależało jej na krzepieniu serc innych  – wyznaje autorka książki.  

Pseudonim Marianny Razik – Marisse Boticellisse świadczy o fantazji i jej dużej odwadze. Nie ma zgody  badaczy jej twórczości, skąd się wziął. Wiele osób uważa, że z jakiejś pobożnej lektury. Ona sama twierdziła, że jej się przyśnił i oznacza „Gwiazda Boża”. Artystka ludowa używała też innego pseudonimu – Baltica Kontessa – „Księżniczka Bałtyku”. W tych nazwach wyłania się cała Marianna, która nie do końca dała się poznać.

– Miała tajemnice i swoje  opowieści o sobie. Bardziej przywiązywała uwagę do tego, żeby to była świetna historia, niż podawanie dat, wydarzeń, faktów i liczb. Umiała przetworzyć życie w opowieść. Początkowo miałam napisać książkę dokumentalną, ale im bardziej się zagłębiałam w jej życie zauważałam, że wiele faktów się nie zgadza. I pseudonim był różnie podawany, a nawet – z iloma walizkami podróżowało małżeństwo Razików po Polsce lub czym podróżowali. W jednych relacjach jest napisane, że kupili wóz cyrkowy, a w winnych, że podróżowali PKS-em. Zaczynałam się zastanawiać, czy może sama Marianna nie chciała się trzymać tych faktów? Pomyślałam, że  samej Mariannie bardziej zależało, żeby to wszystko było barwne i bajkowe. Postanowiłam, że wierniejsze jej pamięci będzie napisanie powieści pełnej fantazji, niż reportażu, gdzie będą suche informacje. Myślę, że ona by tego sobie nie życzyła do końca – wyznaje Anna Fryczkowska.

Okres cyrkowy małżeństwa Razików, nigdzie nie został dobrze opisany. Zachowało się zaledwie kilka akapitów, zawartych w broszurach etnograficznych. Dlatego pisarka w powieści starała się oddać, jej zdaniem najciekawszy okres – czyli życie cyrkowe. Sama Marianna mało o tym pisała. Może chciała, aby ktoś inny to opisał – zastanawia się pisarka.    Lata 1945-1968, to dźwiganie się kraju po traumie wojny, odbudowywanie Polski, PRL, bieda, nowe kariery i artyści, którzy usiłowali nieść ludziom radość w trudnej sytuacji. To wszystko jest w jedynej, jak dotąd powieści, poświęconej artystce ludowej spod Strzegowa. Jak już wiemy z relacji czytelników, książka niesie radość czytelnikom. Autorka jest też zafascynowana twórczością malarską Marianny. Prace mają różny charakter. Jest cykl z matkami boskim, cykl cyrkowy, cykl patriotyczny i ten odzwierciedlający sny. Annie Fryczkowskiej z zachowanych obrazów, najbardziej podoba się ten o dniu śmierci jej brata Jana Razika. Był ważną postacią w jej życiu. W czasie wojny, poszła za niego na roboty do Prus, gdyż był słabego zdrowia. Czasami występował z cyrkiem. Był rzeźbiarzem ludowym. Na malowidle widać, jak bardzo kochała brata i jak jego śmierć ją dotknęła.

Marianna Razik była skromną osobą, mieszkała w jednej izbie, w domu brata w Mdzewie. Często brakowało jej na opał i jedzenie. Piała nawet do pisma „Sztuka Ludowa” z prośbą o zapomogę, gdyż nie miała na życie. Przy całym niedostatku radziła sobie z tym z godnością. Każdego, kto u niej się pojawił częstowała dobrym słowem, herbatą i czymś do herbaty, obrazem lub bukietem kwiatów.

– Ona miała w sobie taką godność i takie światło i chęć obdarowywania – zauważa autorka książki.

Pisarka pragnie, aby czytelnicy mogli się z książki nauczyć smakowania życia, nawet słońca, siedząc na progu przed domem. Książka cieszy się popularnością, a jej recenzje są bardzo dobre. Czytelnicy już zapowiadają wycieczki śladem Marianny Razik, do Mdzewa, Ciechanowa (duża grupa jej obrazów znajduje się na wystawie w Muzeum Szlachty Mazowieckiej przy ul. Warszawskiej 61) i do Płocka.

Anna Fryczkowska jest dumna ze swojej książki. Cieszą ją pozytywne relacje czytelników. Ma też  nadzieję, że opisana historia będzie zachwycała czytelników tak samo jak ją, gdy poznała postać  Marianny.

Książka „Cyrkówka Marianna” jest w księgarniach, można ją zamówić też przez Internet. Do kupienia jest także w Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie.

 

opracowała: Barbara Tokarska-Wójciak

 

Czytaj więcej